Od jesieni trwa walka z nawracającymi atakami kaszlu. Każdy z nich grozi Joannie podniesieniem ciśnienia śródczaszkowego. Asia dwa tygodnie temu wróciła do domu. Trochę jak z dalekiej podróży, bo trzy miesiące spędzone w szpitalu było dla niej taką wyprawą. Teraz walczy o każdy oddech. Bakteria, która zaatakowała jej płuca, wciąż nie daje za wygraną. Lekarze wypisali ją, trochę z nadzieją, że może w domu, w znajomych czterech ścianach nabierze siły i przede wszystkim odporności. Teraz, gdy nagle brakuje jej tchu, ratuje ją maszyna.
Koncentrator tlenu to niewielkie urządzenie. Trochę jak lodówka samochodowa. Pod grubą skorupą z plastiku kryje się skomplikowana maszyneria, która pomaga w tym, co w życiu najważniejsze - oddychaniu. Dla Joanny jest gwarantem życia.
Pozornie niewinny kaszel Czuwamy z mężem przy Asi na zmianę, dzień i noc - mówi Małgorzata Gorzkowska, mama Asi. - Przy atakach padaczki, które ją nękają niemal przez całą dobę i płytkim oddechu, tak naprawdę można się spodziewać wszystkiego - dodaje. Zaczęło się niewinne. Od kaszlu, który nie dawał się zwalczyć. Asia trafiła do szpitala. Najpierw w listopadzie minionego roku. Lekarze robili, co mogli. Wydawało się, że jest już dobrze. Przyjechała nawet do domu na święta. Potem choroba znowu wróciła. - Okazało się, że w płucach jest paskudna bakteria. Lekarze wdrożyli leczenie antybiotykami najnowszej generacji. Pomogły, ale tylko na chwilę - opowiada mama. Kaszel, kłopoty z oddychaniem wróciły z nową siłą. Leki tylko uśpiły bakterię. Wystarczy, że straci trochę odporności. Ataki kaszlu męczą wtedy Asię dniem i nocą. Niemal bez przerwy. - Joasia jest mocno osłabiona. Lekarze nie zdecydowali się na przepisanie antybiotyku kolejny raz - tłumaczy dalej. Jakby tego było mało, nasiliły się ataki padaczki. Trzeba było zwiększyć dawki leków uspokajających i wyciszających. Asia stała się bardziej nieobecna. Jej organizm zapomina się, a płuca przestają pracować, jak powinny. Rodzice pożyczyli koncentrator, który pomaga dziewczynie zaczerpnąć tchu. Z maseczką na twarzy Asia wzdycha głęboko. Raz, drugi, trzeci. Skurcz mija. Mięśnie nie są już tak spięte. Można ściągnąć maseczkę z twarzy. Ataki kaszlu są tym bardziej niebezpieczne, że w ich trakcie zwiększa się ciśnienie śródczaszkowe. Dla Joanny - zabójcze, bo grozi kolejnym, piątym wylewem. Rodzina chce więc kupić koncentrator, by był zawsze pod ręką, by nie myśleć, że ten, który mają, trzeba w końcu kiedyś oddać. Tyle że na to ich zwyczajnie nie stać. Utracona samodzielność Asia, dzisiaj 27- latka, ma za sobą cztery wylewy, które całkowicie zabrały jej samodzielność. Głową rządzi naczyniak. Wielki i podstępny. Znalazł sobie kryjówkę głęboko w mózgu. Zapewnił sobie tym nietykalność. Zniszczył życie młodej dziewczynie. Jest zdana na rodziców. Ci są jak duchy, które bezszelestnie, bez słowa skargi zmieniają pampersy, karmią przez sondę, myją, masują, rehabilitują. Nie, nie są herosami, po prostu kochają córkę ponad życie. - Taką, jaka jest. Ze wszystkimi ułomnościami - mówi cicho mama. Czasem wracają do obrazu Joanny, gdy była roześmianą uczennicą, wpadała do domu, rzucała plecakiem z książkami i biegła do nich, by opowiedzieć o szkolnych przypadłościach. Teraz Joasia leży wpatrzona przed siebie. Mama, tata zresztą też - wierzą, że rozumie, że czuje, wie... Joanna kiedyś, kiedy jeszcze była w miarę samodzielna, powiedziała mamie: pamiętaj, jeśli odejdziemy, to obie. Na portalu zrzutka.pl została założona zbiórka na rzecz Joanny Gorzkowskiej. Rodzina zbiera środki na zakup koncentratora oraz konieczną rehabilitację córki. Do końca zostało niecałe trzy tygodnie. Wejdź, wpłać, wesprzyj:
Wesprzyjmy Joasię, potrzeba 20 tysięcy!
Źródło tekstu oraz fotografii: http://www.gazetakrakowska.pl/wiadomosci/nowy-sacz/a/mamy-niecale-trzy-tygodnie-zeby-pomoc-asi-trwa-zbiorka-na-zakup-koncentratora-tlenu-dalsze-leczenie-i-rehabilitacje,12990466/